O godzinie 23.00(czasu polskiego-1) siedziałem w samochodzie na ul. Dungeon Ln w Liverpoolu i czekałem na lądowanie samolotu z Goleniowa(Szczecin). Umówiliśmy się z przyjaciółką, że jak zwykle podjadę na parking lotniska już jak odbierze ona bagaże i zadzwoni do mnie.
Po prawej stronie ulicy rosną wysokie drzewa. Silnik samochodu miałem włączony jak i światła gdyż miałem zamiar przemieścić się trochę autem. Latarnie uliczne były zapalone, noc bezchmurna. Ciągle patrzyłem na zegarek. Była więc dokładnie 22.59-23.00 gdy dostrzegłem kątem oka coś lecącego za i nad wierzchołkami drzew. W pierwszej chwili gdy obróciłem w prawo głowę i przysunąłem się do szyby myślałem, że to lądujący samolot. Widziałem płonące okna i... wypadłem z samochodu gdyż okna zamieniały się w pomarańczowe kule ognia a cały obiekt nie przypominał już samolotu a rozerwane fragmenty ogromnego obiektu wielkości 2-3 lądujących maszyn Boening. Nie wiedziałem co myśleć, byłem przerażony. Obiekt przesuwał się na dodatek tak wolno ! Jakby miał wylądować. Ale nie... rozpadające się kule były coraz mniejsze i nie dążyły do ziemi a znikały jakby wypalając się na horyzoncie tuż za zasłaniającymi zabudowaniami. Zniknął, rozpadł się, poleciał dalej (?).
Wsiadłem z powrotem do auta i pognałem na lotnisko.
Tam spokojnie, każdy zajęty swoimi sprawami. Samolot z Goleniowa wylądował(na tablicy było już wyświetlone) o godz. 23.04.
I pewnie nie pisałbym teraz o tym lecz to co usłyszałem za pół godziny z ust przyjaciółki znów wzbudziło emocje.
Według niej niedługo przed lądowaniem, gdy spojrzała przez okno zobaczyła meteor w kształcie wydłużonego rozpadającego się obiektu, który (!!!) przeleciał pod samolotem pod kątem 45st. !
Obydwoje byliśmy zszokowani i nie wiedzieliśmy co o tym sądzić. Dopiero następnego dnia wieczorem natknąłem się na informacje w sieci o bolidzie przelatującym nad pół.Anglią i Irlandią. Nawet filmy udało się kilku osobom nakręcić.
I tu rodzi się moje nie jedno pytanie. Jak rzeczywiście wielki był obiekt jeśli ja widziałem go tak ogromnym i wolno lecącym a ponoć przelatywł także nad Irlandią Pół. Czy rzeczywiście mógł znajdować się w pewnej chwili między ziemią a samolotem ? (samolot z Goleniowa do Liverpoolu nadlatuje znad morza północnego skręcając na wysokości Grimsby w stronę Manchesteru aby zrobić nalot od północy i koło - podchodzi ostatecznie do lądowania od zachodu).
Czy jego obecność i trajektoria nie była wcześniej zaobserwowana i przewidziana. Czy ktokolwiek może powiedzieć, że nikomu na wyspach nic nie groziło ?
Może teraz wydawać się szukaniem dziury w całym ale ja chcę jeśli to możliwe zrozumieć i wiedzieć. Czy jest mi ktoś w stanie w tym pomóc ?
Zgadza się, ten bolid był widoczny w Anglii oraz Irlandii. Prawdopodobnie był wielkości kilku piłek do tenisa. W końcowej fazie spalania rozdzielił się na mniejsze odłamki co widać na zamieszczonych poniżej filmach. Prawdopodobieństwo uderzenia w samolot jest znikome.